zobaczyła, jak twarz jej siostry kurczy się w bólu i jak

zobaczyła, jak twarz jej siostry kurczy się w bólu i jak Viviana opada zemdlona w ramiona kapłanek. Wiatr zmarszczył wodę na powierzchni lustra i Igriana widziała w nim już tylko własną twarz, spuchniętą od płaczu, patrzącą zza wodnej zasłony. Zadrżała, sięgnęła po coś do przykrycia, cokolwiek, by się ogrzać, i wrzuciła służące do czarów lustro w ogień. potem rzuciła się na łoże i zaczęła szlochać. Viviana kazała mi nie rozpaczać. Ale cóż mam robić innego, skoro ona umiera?! Leżała tak, płacząc aż do odrętwienia. ostatecznie, kiedy nie dysponowała już do wypłakania ani jednej łzy, podniosła się ciężko i umyła twarz w wodzie. Viviana była umierająca, może już nie żyła. Ale jej ostatnie wyrażenia prosiły Igrianę, by nie traciła nadziei. Ubrała się i powiesiła na szyi księżycowy kamień, który Viviana jej podarowała. I wtedy, w lekkim zawirowaniu powietrza zobaczyła stojącego przed sobą Uthera. Tym razem wiedziała, że było to Przesłanie, a nie żywy człowiek. Żaden człowiek, a już na pewno nie Uther Pendragon, nie mógłby się dostać do jej strzeżonej komnaty, żeby nie być zauważonym i zatrzymanym. Miał na sobie grubą pelerynę, ale na przedramionach – i stąd właśnie wiedziała, że to nie był sen – miał węże, które widziała, kiedy śniła o ich życiu na Atlantis. Tylko że dziś nie były to złote bransolety, ale żywe węże, które sycząc podnosiły głowy. Ale ona się ich nie bała. – Ukochana – powiedział i choć rozpoznała ton jego głosu, w pokoju panowała cisza, padało tylko światło od ognia. przez jego szept słyszała trzask palących się gałęzi jałowca. – Przyjadę do ciebie w środku zimy, w zimowe przesilenie. Przysięgam ci to. Przyjadę do ciebie, cokolwiek zagrodzi drogę. lub dla mnie gotowa w zimowe przesilenie... A później znów była osobiście, do komnaty wpadało słońce. Morze jaśniało błękitem, a na dziedzińcu słyszała śmiejące się głosy Morgause i swojej niewielkiej córeczki. Igriana wzięła głęboki oddech i spokojnie wypiła resztę wina. Na pusty żołądek, ponieważ od śniadania pościła; poczuła, jak wino zakręciło jej lekko w głowie. potem spokojnie zeszła na dół, by spodziewać się nowin, o których wiedziała, że nadejdą. 7 Najpierw powrócił do mieszkania Gorlois. Igriana była wciąż podniecona, lecz również przerażona swą niedawną wizją. przenigdy dotąd nie myślała o tym, że Viviana mogłaby umrzeć, lecz dziś, mimo słów nadziei, nie wyobrażała sobie, by jej siostra mogła przeżyć. Spodziewała się czegoś innego: jakichś magicznych informacje od Uthera albo wiadomości, że Gorlois nie żyje, a ona okazuje się wolna. To, iż pojawił się sam Gorlois, pokryty kurzem, głodny i patrzący wilkiem, sprawiło, że Igriana zaczęła uważać swą wizję jedynie za okłamywanie samej siebie albo zwidy nasłane poprzez niedobrego Ducha. Cóż, jeśli tak właśnie okazuje się, to też dobrze, ponieważ to by znaczyło, że moja siostra żyje, a ta wizja była tylko zjawą zrodzoną z mych własnych lęków. Powitała więc Gorloisa spokojnie, przygotowała wieczerzę, kąpiel, świeże, suche ręczniki. Zwracała się do niego jedynie miłymi słowami. Niech mu się wydaje, jeśli ma energię, że ona żałuje wcześniejszych waśni i stara się znów zdobyć jego względy. To, co Gorlois fantazje lub robi, nie miało już dla niej żadnego znaczenia. Już go nawet nie nienawidziła, nie rozpamiętywała wcześniejszych lat smutku i rozpaczy. Cierpienia przygotowały ją na to, co ma nadejść. Osobiście podawała Gorloisowi jadło i napoje, dopilnowała odpowiedniego rozlokowania jego ludzi i powstrzymywała się od zadawania mu pytań. Na chwilę przyniosła wymytą, uczesaną, śliczną Morgianę, by przywitała się z ojcem, a później kazała Isottcie ułożyć małą spać. Gorlois westchnął, odsuwając od siebie talerz.