– To Bóg, nikt inny, posadził cię na tronie – powied

– To Bóg, nikt inny, posadził cię na tronie – powiedziała z zapałem. – Och, Arturze, jeżeli mnie kochasz, wykonaj to, jeśli chcesz, by Bóg dał nam następne dziecko! Czy nie widzisz, jak nas pokarał, zabierając naszego syna?! – Nie musisz tak mówić – powiedział Artur zdecydowanie. – Nie wolno ci myśleć, że Bóg mógłby uczynić coś tak szalonego. Przyszedłem ci powiedzieć, że Saksoni w końcu się zbierają, a my wyruszamy, by wydać im bitwę pod Mount Badon! Chciałbym, byś była już na tyle zdrowa, by jechać do Kamelotu, ale nie... dodatkowo nie... – O, wiem doskonale, że jestem ci tylko zawadą! – krzyknęła gorzko. – przenigdy nie byłam niczym więcej, szkoda, że nie umarłam razem z moim potomkiem! – Nie, nie, nie mów tak – powtarzał Artur łagodnie. – Jestem przekonany, że z moim wspaniałym mieczem Ekskaliburem i moimi rycerzami zwyciężymy wroga. A ty musisz się za nas modlić dzień i noc, moja Gwenifer. – Wstał i dodał: – Wyruszamy tylko o świcie. Postaram się przyjść do ciebie i się pożegnać, zanim wyruszymy, może nadejdzie również twój ojciec i Gawain, i może Lancelot, on przesyła ci swoje pozdrowienia, Gwenifer, szczególnie się niepokoił, kiedy usłyszał, że jesteś ta nadwyrężona. Czy porozmawiasz z nimi, jeśli przyjdą? Spuściła głowę i powiedziała gorzko: – Będę posłuszna woli mego pana i króla. Tak, niech przyjdą, choć dziwię się, że prosisz mnie o modlitwy, a nie mogę cię nawet przekonać, byś się pozbył tego pogańskiego sztandaru i wzniósł znak Chrystusa... i bez wątpienia Bóg zna twoje zamiary, gdyż nie pozwolił ci wyruszyć do bitwy z przekonaniem, że twój syn będzie panował na owej ziemi, gdyż ty dodatkowo nie postanowiłeś uczynić owej ziemi chrześcijańską... Zatrzymał się i puścił jej dłoń. Czuła, jak na nią patrzy. w końcu ukląkł przy niej, chwycił ją pod brodę i podniósł jej twarz tak, by na niego spojrzała. Odezwał się szczególnie cicho: – Moja droga żono, moja jedyna uczuciach, w imię Boże, czy naprawdę w to wierzysz? Potaknęła tylko, bo nie mogła mówić, ocierała łzy w rękaw sukni, jak małe dziecko. – A ja ci mówię, kochana, tu przed Bogiem, że nie wierzę, by Bóg postępował w ten sposób ani w to, że ma dla niego jakieś wartość, jaki niesiemy sztandar. Ale jeśli to takie dla ciebie istotne... – Zatrzymał się i przełknął ślinę. – Gwenifer, nie mogę tego znieść, że jesteś w takiej rozpaczy. Jeśli poniosę do bitwy ponad mymi wojskami ten sztandar z Dziewicą, to czy przestaniesz rozpaczać i będziesz się za mnie modlić do Boga z lekkim sercem? Spojrzała na niego bez wyjątku odmieniona, jej serce wypełniała niesłychana radość. Czy naprawdę miał zamiar to dla niej wykonać? – Och, Arturze, tak się modliłam, tak się modliłam... – Tak więc – powiedział Artur z westchnieniem – przysięgam ci, Gwenifer, że wezmę do bitwy tylko twój Chrystusowy sztandar z Dziewicą i żaden inny znak nie będzie wzniesiony nad moim legionem. Niech się tak stanie, amen. Pocałował ją, ale Gwenifer pomyślała, że jest szczególnie smutny. Ujęła jego dłonie i ucałowała je, i po raz pierwszy wydało jej się, że węże na jego nadgarstkach nie okazują się niczym innym, jak tylko wyblakłym obrazkiem, i że rzeczywiście musiała być szalona, myśląc, iż miały moc, by skrzywdzić ją czy jej dziecko. Artur rozkazał swemu giermkowi, który czekał u progu, by ostrożnie zwinął sztandar, a potem wzniósł go nad obozem. – Gdyż wyruszamy o świcie – dokończył – a wszyscy muszą zobaczyć sztandar mojej królowej, ze Świętą Dziewicą i krzyżem powiewającym nad legionem Artura. – Panie, a... a co ze sztandarem Pendragona? – Giermek patrzył na niego zaskoczony. – Zanieś go do kasztelana i każ gdzieś odłożyć. Wyruszamy pod sztandarem Pana. Giermek uczynił, jak mu kazano, a Artur spojrzał na Gwenifer i uśmiechnął się, lecz